KOPRODUKCJA W FILMIE ANIMOWANYM. DLACZEGO WARTO?

Obecnie w Polsce trwa produkcja kilku wyjątkowych filmów animowanych. Realizacja filmu w formacie pełnometrażowym to wyzwanie od strony artystycznej, a zwłaszcza finansowej. Dla polskich producentów koprodukcja to często jedyna droga do zrealizowania pełnometrażowego filmu animowanego.

autor: Zofia Jaroszuk 

Polscy producenci aktywnie uczestniczą w zagranicznych wydarzeniach branżowych, a ich produkcje są rozpoznawalne na europejskim rynku. W 2016 roku mają zostać ukończone "Loving Vincent" Doroty Kobieli i "Another day in life" Damiana Nenowa i Raula de la Fuente. To filmy o dużym potencjale komercyjnym oraz artystycznym, które w kolejnych latach mogą stać się wizytówką polskiej animacji. 

Mimo coraz lepszych wyników i zainteresowania, które polskie filmy i serie animowane budzą w Polsce i za granicą, rynek rodzimych animowanych filmów pełnometrażowych dopiero się tworzy. Na przestrzeni ostatnich 25 lat powstało zaledwie kilka filmów w tym formacie. Zasadniczym problemem dla polskich  producentów jest kwestia finansowania. Budżety, które można domknąć bazując na środkach przyznawanych przez PISF, a od niedawna także Ministerstwo Kultury i fundusze regionalne są  niewystarczające. W tym momencie kwota, jaką można pozyskać z PISF na produkcję pełnometrażowej animacji nie przekracza 1 mln euro. Brak wsparcia ze strony nadawców telewizji publicznej dodatkowo utrudnia sprawę. 

Wielu producentów szuka więc partnerów za granicą. Polskie filmy co roku są obecne w programie Cartoon Movie – największego europejskiego pitchingu animowanych filmów pełnometrażowych. Cartoon Movie to doskonałe miejsce do nawiązywania kontaktów. To właśnie tam poznałam Ancę Damian – mówi Joanna Ronikier – koproducentka filmu "Czarodziejska Góra" (reż. A. Damian). Anca miała na koncie realizację swojego wcześniejszego filmu w koprodukcji z Polską ("Crulic – droga na drugą stronę"- ZJ), polubiłyśmy się i to był początek współpracy . "Czarodziejska góra" zrealizowana w koprodukcji z Rumunią i Francją miała swoją premierę na festiwalu w Karlovych Varach, gdzie film otrzymał specjalne wyróżnienie jury. 

W większości przypadków droga do zamknięcia budżetu jest długa i wyboista. Przy dużych budżetach charakterystycznych dla produkcji pełnometrażowych filmów animowanych środki pochodzą z kilku, a czasem i kilkunastu żródeł. Tak jest w przypadku filmu "Another day in life" Damina Nenowa i Raula de la Fuente. Film oparty na ksiażce Ryszarda Kapuścińskiego opisującej doświadczenia reportera z czasu wojny domowej w Angoli łączy w sobie dwie formy filmowe – dokument i animację. Animacja zrealizowana w technologii 3D z efektem 2D stanowić będzie 60% gotowego obrazu. Film ma bardzo rozbudowaną strukturę finansową - mówi Justyna Ołtarzewska z Platige Image. Jest finansowany ze środków publicznych oraz z gwarancji dystrybucyjnych. Pozyskaliśmy dofinansowanie z PISFu, instututów filmowych oraz regionalnych funduszy filmowych w krajach koproducenckich. Udało nam się zdobyć środki z funduszu Rady Europy Eurimages. W produkcję zaangażowały się również telewizje HBO, Canal+, Arte. Finansowanie opiera się również na pozyskaniu środków z przedsprzedaży od agenta sprzedaży z Francji: Indie Sales.

Kiedy pytam w jaki sposób udało się zamknąć budżet pełnometrażowej animacji malarskiej "Loving Vincent" – producent z oscarowego studia Breakthru Films Sean Bobbitt odpowiada: Pieniędzy szukaliśmy wszedzie. Dosłownie. Dwójka naszych inwestorów, to osoby, które wsparły naszą kampanię na Kickstarter.com, gdzie zbieraliśmy środki na szkolenie malarzy, ale dzięki temu, że zainteresowaliśmy projektem inwestorów udało się wygrać ich zaufanie. I myślę że to jest w pewynym sensie klucz. Biznes filmowy jest jednym z najbardziej ryzykownych inwestycji na rynku. Wiele czynników wpływa na sukces filmu lub jego porażkę. Wiec aby ktoś podjął decyzję o inwestycji w film, to musi w niego wierzyć – dodaje Bobbitt. Przekonanie inwestorów do zaangażowania finansowego w produkcję filmów animowanych jest bardzo trudne za względu na fakt, że w Polsce takich produkcji powstaje bardzo niewiele. Brak nam wciąż filmu, który osiągnął sukces komercyjny. 

Koprodukcja to jednak nie tylko budżety ale w równym stopniu współpraca nad artystycznym kształtem filmu. Kluczową kwestią jest podział pracy przy produkcji. Na przykładzie projektu "Loving Vincent" o tym aspekcje opowiada Sean Bobbitt: Nasza firma ma duże doświadczenie w animacji, wiec za tę część projektu jesteśmy odpowiedzialni niemal  w stu procentach. Nasz brytyjski koproducent - Trademark - “ma nosa” do aktorów, i dobre kontakty wiec ich wklad od tej strony był kluczowy. Ich uwagi do scenariusza, jak również w kwesti montażu i tempa filmu były bardzo cenne. "Loving Vincent" to pierwszy na świecie pełnometrażowy film zrealizowany w technice animacji malarskiej, która powstaje na bazie referencji zdjęć aktorskich zrealizowanych w blue boxie.

Także w przypadku koprodukcji mniejszościowych polscy koproducenci wnoszą wiele w kreatywny proces powstawania filmu. Dobrym przykładem jest "The Tower" w reżyserii Matsa Groruda, produkowany przez norweskie studio Tenk.tv, opowiadający losy uchodźców w palestyńskim obozie w Bejrucie. Film jest koprodukcją między Norwegią, Szwecją, Francją i Polską. Justyna Rucińska – z łódzkiego studia WJTeam, które prowadzi wraz z Anną Mroczek i Wojtkiem Leszczyńskim, wyjaśnia: Przy projekcie  jesteśmy odpowiedzialni za realizację części lalkowej filmu (~1/2 filmu) na podstawie scenariusza Matsa Groruda oraz storyboardu,  animatiku oraz projektów plastycznych przygotowanych przez artystów z nim współpracujących. Natomiast podczas realizacji filmu bedziemy bazować na doświadczeniu, wiedzy i talencie Agaty Gorządek, która jest reżyserem projektu po stronie polskiej. Dlatego czujemy się mocno zaangażowani twórczo – dodaje Rucińska.

Producenci mówią zgodnym głosem, że największym doświadczeniem płynącym z koprodukcji jest praca w międzynarodowym zespole. To zaleta ale i wyzwanie: Każde studio animacji ma swój "pipeline" czyli podzielony na etapy proces produkcji animacji, co daje pole do poszukiwania nowych rozwiązań przy realizowaniu wizji reżyserskiej ale może też sprawiać trudności na poziomie technicznym – mówi Justyna Ołtarzewska z Platige Image. Wspołpraca koprodukcyjna ma swoje duże zalety także w przypadku dystrybucji i sprzedaży już ukończonego filmu. Wówczas najczęściej każdy z partnerów dba o to, by film trafił w dobre ręce w kraju danego producenta. 

Niecierpliwie czekamy na sukcesy polskich filmów pełnometrażowych. Liczymy, że będą tak liczne jak te będące udziałem krótkich filmów animowanych. Zanim koprodukcje z polskim udziałem trafią do kin, rodzimi producenci mogą już świętować swój mały sukces, bo zmierzenie się z  realizacją wartościowego projektu w koprodukcji jest niełatwym zadaniem.